Urodzony w Chorzowie popularny aktor, artysta kabaretowy, spiker Ruchu w latach 1998 – 2004, prywatnie mąż, szczęśliwy ojciec a przede wszystkim – wierny kibic Ruchu Chorzów. Bogdan Kalus dołączył do Stowarzyszenia Wielki Ruch! Zapraszamy do lektury krótkiego wywiadu, który przeprowadziliśmy z Panem Bogdanem.
To bardzo dobra wiadomość – wieloletni „głos” Ruchu zagra wspólnie z Wielkim Ruchem! Co przekonała pana do wstąpienia w nasze szeregi?
Chyba to,że nadszedł czas na to aby losy Ruchu wzięli w swoje ręce Ci, którzy naprawdę mają Niebieskie serca i podniebienia, a nie tylko niebieskie portfele, a tych w ostatnich było latach było „trochę” za dużo. W końcu największe kluby świata są wspierane przez kibiców, którzy nie tylko kupują bilety na mecze czy klubowe gadżety, ale także opłacają tzw. składki członkowskie, które są przeznaczane na różne cele np. takie jak akademie piłkarskie. Przykład z mojej rodziny: jeden z moich krewnych od kilku lat jest fanem Bayernu Monachium, opłaca składki, dostaje co roku szalik ze swoim nazwiskiem, ale żeby kupić karnet na mecze Bundesligi, będzie jeszcze musiał trochę poczekać, aż niestety kilkunastu tych, co są przed nim umrze lub przestaną być członkami Bayernu. Chciałbym dożyć takich czasów w Ruchu.
Był pan z klubem, jako kibic i spiker, w naprawdę trudnych dla niego czasach. Wydawało się, że takowe już nie powrócą, tymczasem dziś jest jeszcze gorzej. Widzi pan jakiekolwiek światełko w tunelu?
Tamte trudne chwile to bułka z masłem w porównaniu z tym co mamy teraz. Niestety jest to pokłosie tego, że Ruchem rządzili, że zacytuję Kazika Staszewskiego albo debile albo złodzieje. Zacznijmy od tego, żeby zatrudniać na stanowiskach decyzyjnych fachowców, a nie „znajomych i krewnych królika”. Ruch w swojej historii miał tylu wspaniałych zawodników czy ludzi oddanych, że spokojnie można by stworzyć solidną podstawę do tego aby w przyszłości uniknąć błędów w tej materii. Niech Prezesem będzie dobry fachowiec (mam nadzieję, że Jan Chrapek takim jest), niech dyrektorem zarządzającym będzie dobry manager zorientowany w biznesie, a dyrektorem sportowym ktoś, kto nie będzie chciał „działek” od piłkarzy, których ściągnął do klubu. Przede wszystkim to dyrektor sportowy powinien być odpowiedzialny za transfery do klubu,a nie tabun krętaczy, którzy nie wiadomo dlaczego nazywają siebie agentami piłkarzy. Skoro wymagamy profesjonalizmu od piłkarzy, zacznijmy od góry!
Jak pańskim zdaniem kibice powinni wspierać Ruch w tym trudnym momencie? Dopingowanie podczas meczu chyba nie wystarczy…
Doping na meczu ok, ale na Boga co ma wspólnego doping dla drużyny z pozdrowieniami dla wiadomo kogo, którzy siedzą wiadomo gdzie? Doping to doping, nie mieszajmy pojęć… Wspaniałe jest to, że prawdziwi kibice nie odwrócili się od Ruchu. Mamy jedną z najwyższych frekwencji w II lidze, co by było gdybyśmy mieli stadion z prawdziwego zdarzenia? Zresztą sam pamiętam doskonale rok 1987 kiedy po raz pierwszy Ruch spadł z ekstraklasy. Kilka tysięcy ludzi szło pieszo do Kochłowic na mecz z Uranią, po meczu wracaliśmy wszyscy razem z pieśnią na ustach przed Świętochłowice i nikomu nie przyszło do głowy, żeby narozrabiać po drodze. Można? Zacznijmy od takiego wsparcia. Do tego założenie Wielkiego Ruchu… Póki co wystarczy.
Z tego, co udało się nam sprawdzić, pański grafik jest bardzo mocno napięty. Znajduje Pan czas, by odwiedzić rodzinny Chorzów i ewentualnie wpaść na mecz Ruchu?
Niestety z tym u mnie coraz gorzej. Ostatnio odwiedziłem Cichą podczas meczu z Gryfem Wejherowo, po którym chyba Darek Fornalak się na mnie obraził, bo wysłałem mu SMS o treści: „Jakby to powiedzieć, szału nie ma”. Mam nadzieję, że uda mi się być na meczu w Pruszkowie, bo akurat mam wolny piątkowy wieczór. Ale śledzę zawsze relacje na żywo na stronie niebiescy.pl i póki co musi mi to wystarczyć. Już wiem, że na 100 procent będę w Chorzowie 2 grudnia, bo będę grał spektakl w ChCK-u.
Wyobraźmy sobie mecz pokazowy – piłkarze Ruchu ws. byli piłkarze Ruchu, prowadzenie: Kuba Kurzela i Bogdan Kalus. Damy radę?
Wszystko zależy od terminu, ale jak najbardziej można na mnie liczyć. A może nawet Kuba zagrałby w drużynie obecnych piłkarzy, a ja z byłymi? W końcu też jestem „były” (ha,ha,ha) Przynajmniej kilka minut…
Dziękujemy za wsparcie, życzymy powodzenia w najbliższych wyzwaniach zawodowych i do zobaczenia na Cichej!
Nie ma za co. Za powodzenia nie dziękuję, żeby nie zapeszyć, zwłaszcza, że plany mam… Dzięki za rozmowę. Do zobaczenia i wszystkiego Niebieskiego.